Piruety na torze - V runda Kia Lotos Cup
dodano: 13.09.2009

W przedostatniej rundzie wyścigowych mistrzostw Polski serialu Kia LOTOS Cup zawodnicy mieli dużo do zyskania, ale jeszcze więcej do stracenia. Czy warto podejmować ryzyko w walce na torze, czy raczej należy jechać zachowawczo, aby utrzymać swoją pozycję? Każdy z kierowców musiał sam zdecydować, czy ulegać sportowej ambicji, czy raczej chłodno kalkulować i liczyć punkty...

Kierowcy cee’d LOTOS Cup w większości przystąpili do rywalizacji z założeniem uzyskania możliwie najlepszego czasu w kwalifikacjach i później, na dystansie, utrzymania pozycji. Przed startem nikt nie deklarował walki za wszelką cenę, jednak wyścigi mocno zweryfikowały te założenia. Najszybszym kierowcą kwalifikacji był Kamil Raczkowski i on swoim pro_cee’dem stanął na pierwszym polu startowym. Obok ustawił auto Andrzej Gasenko, z drugiej linii ruszali Maciej Ostoja-Chyżyński i Łukasz Błaszkowski. Wszyscy czterej w kwalifikacjach uzyskali czasy poniżej 1 minuty 58 sekund i obserwatorzy w tej stawce upatrywali faworytów wyścigów. Start do pierwszego wyścigu odbywał się przy zanikającym deszczu, jednak nie było mowy o podjęciu ryzyka założenia opon typu „slick”. Mokra nawierzchnia wszystkim sprawiała duże problemy w utrzymaniu właściwego toru jazdy, znalezieniem najbardziej optymalnego punktu hamowania i utrzymania samochodów na zakrętach toru. Nadzwyczajnie ze startu ruszył Kamil Raczkowski, który już na pierwszym zakręcie uzyskał kilkunastometrową przewagę. Stopniowo oddalał się o grupki rywali wspaniale walczących o drugą pozycję w wyścigu. Jako drugi przez połowę dystansu jechał Maciej Ostoja-Chyżyński, jednak po kolejnym ataku Andrzeja Gasenko stracił swoje miejsce. W drugiej połowie wyścigu nawierzchnia stopniowo wysychała i deszczowe opony mocno traciły przyczepność. W zmieniających się warunkach lider jechał odrobinę wolniej i Andrzej Gasenko zaczął odzyskiwać stracony wcześniej dystans. Pasjonującą walkę o zwycięstwo kierowcy stoczyli na ostatnich dwóch okrążeniach. Wcześniej do Andrzeja Gasenko dopadł Łukasz Błaszkowski, który wcześniej musiał uporać się ze Zbigniewem Łaciszem i Maciejem Ostoją-Chyżyńskim. Znakomitym atakiem na zakręcie zwanym „Kukurydza” popisał się Andrzej Gasenko; po opóźnionym hamowaniu mocno zacieśnił linię przejazdu i wyprzedził Kamila Raczkowskiego od wewnętrznej. Nieco później równie zdecydowany atak przyniósł powodzenie Łukaszowi Błaszkowskiemu, lider klasyfikacji cee’d LOTOS Cup minął linię mety na trzeciej pozycji. 
Drugi wyścig czwartej rundy cee’d LOTOS Cup odbywał się już w słońcu, na niemal całkowicie suchej nawierzchni toru. W przerwie między biegami wszyscy zmienili opony oraz dokonali niezbędnych regulacji w ustawieniach samochodów. Ze startu ruszyli wszyscy razem i w pierwszy zakręt poznańskiego toru zwany „Babą Jagą” kierowcy wjechali ławą. Doszło do kolizji, w której między innymi Łukasz Błaszkowski stracił kilka pozycji i uszkodzeniu uległo prawe tylne koło w pro_cee’dzie Kamila Raczkowskiego. Pierwsze miejsce utrzymał Andrzej Gasenko, tuż za nim pomykał Maciej Ostoja-Chyżyński. Na trzeciej pozycji był MOP, czyli Marcin Przybyszewski. Kamil Raczkowski stracił miejsce w czołówce, do tego jeszcze sędziowie nakazali mu karny przejazd przez depo i już na początku wyścigu kierowca znalazł się w końcówce stawki. Z trudem odrabiał straty, na kolejnych okrążeniach wyprzedzał konkurentów, jednak jak potem przyznał bardziej walczył z samochodem, niż z rywalami. Wydawało się, że o dobrym wyniku nie może być już mowy i lider klasyfikacji straci punkty i, być może, nawet prowadzenie w punktacji łącznej. Pomimo blokującego się na zakrętach tylnego koła Kamil Raczkowski nie odpuszczał i ostatecznie minął linię mety na siódmej pozycji. Jednak jeszcze większym kunsztem jazdy wykazał się Łukasz Błaszkowski. Po stracie kilkunastu pozycji na pierwszym zakręcie, w dalszej części wyścigu skutecznie odrabiał straty. Popisywał się znakomitym tempem, kolejnych rywali atakował czysto ale bardzo zdecydowanie, i w efekcie na mecie zameldował się jako zwycięzca. Na drugim miejscu był Andrzej Gasenko, trzecie miejsce zajął Maciej Ostoja-Chyżyński. Po pięciu rundach nadal dużą przewagę utrzymał Kamil Raczkowski, sporo punktów odrobili Andrzej Gasenko (drugi w klasyfikacji sezonu) i Łukasz Błaszkowski, który awansował na trzecie miejsce w klasyfikacji łącznej.

Zawodnicy rywalizujący w Picanto LOTOS Cup do pierwszego wyścigu ruszali w intensywnym deszczu. Po kwalifikacjach kolejność na polach startowych była następująca: z pierwszego pola ruszał Maciej Kopański, obok stał Michał Kijanka, trzeci czas uzyskała Aleksandra Furgał, na czwartym polu stanął samochód Marcina Ułasewicza. Minimalnie słabsze czasy w treningach uzyskali Piotr Materzyński i Jakub Chmiel. Do pierwszego zamieszania doszło w pierwszym zakręcie, tam po widowiskowym dachowaniu zakończyła wyścig Magda Wilk. Na kolejnych zakrętach coraz to któryś z kierowców kręcił piruety, kolejność więc zmieniała się niemal na każdym okrążeniu. Rewelacyjnie jechał Jakub Chmiel, który znakomicie odnalazł się na śliskim torze. Nie ustrzegł się błędu lider pucharowej rywalizacji, Michał Kijanka, jednak w dalszej części wyścigu jechał już bez przygód i na mecie zameldował się jako drugi. Trzecie miejsce zajął Marcin Ułasewicz, za nim ukończył wyścig Adam Grzeszak na piątym miejscu był Piotr Materzyński. Pechowo ułożył się wyścig dla Aleksandry Furgał, tuż przed startem niedopięta maska uszkodziła szybę w jej samochodzie, warunkowo dopuszczona do startu zawodniczka bardzo chciała ukończyć wyścig na miejscu równie dobrym, jaki zajmowała po kwalifikacjach. Niestety, po kontaktach z samochodami rywali i po własnych błędach dzielna szczecinianka wywalczyła dwunaste miejsce. W drugim wyścigu również również nie brakowało przygód, często dochodziło do kolizji, deszcz nieco ustawał, jednak asfalt był bardzo śliski i poślizgów, piruetów i błędów kierowców na torze nie brakowało. Na przedostatnim okrążeniu byt późne hamowanie Marka Wiśniewskiego wyprowadziło jego Picanto „na zielone” i dość radykalnie broniący się kierowca wykonał klasycznego, podwójnego „dacha”. Będący w pobliżu fotoreporter wraz z obsługą toru sprawdzili, że kierowcy nic się nie stało i postawili samochód na koła. Zawodnik pojechał dalej, przejechał linię mety, jednak zgodnie z regulaminem wyścigów został wykluczony w związku z udzieloną mu obcą pomocą. Zwycięzca pierwszego wyścigu, Jakub Chmiel został ukarany przejazdem przez depo i stracił szanse na kolejne zwycięstwo. Pomimo ogromnych strat nie dawał za wygraną i walczył. Podobnie jak w poprzednim biegu uzyskał najlepszy czas okrążenia, wyprzedził kilku rywali i metę minął na trzeciej pozycji. Lider pucharowej klasyfikacji Picanto LOTOS Cup, Michał Kijanka nie podejmował nadmiernego ryzyka, zwłaszcza, że w drugiej odsłonie piątej rundy jego auto wydawało się nieco wolniejsze. Zdobyte punkty pozwoliły mu utrzymać wyraźną, choć nie decydującą o ostatecznym zwycięstwie przewagę. Ostatnia runda Picanto LOTOS Cup, która odbędzie się na torze w Brnie przyniesie zaciętą i arcyciekawym walkę, w której o zwycięstwo walczyć będzie trzech kierowców.

* * * * *
Po wyścigu Jakub Chmiel złożył protest, który Zespół Sędziów sportowych uwzględnił; uznano że kara przejazdu przez depo została nałożona niesłusznie i zawodnikowi skorygowano czas. W efekcie klasyfikacja drugiego biegu została zmieniona i zwycięzcą obu wyścigów został Jakub Chmiel, co zostało uwzględnione w tabelach wyników.