Ekscytujące zakończenie sezonu Kia Lotos Cup
dodano: 17.10.2009

W niezwykle trudnych warunkach przyszło zawodnikom walczyć o punkty w ostatniej rundzie wyścigowych mistrzostw Polski w cyklu Kia LOTOS Cup. Malowniczy tor w Brnie przywitał zawodników zimnem i deszczem ze śniegiem. Decydująca o końcowych wynikach rozgrywka była wyjątkowo trudna i wymagająca.

Przygotowania do kończących sezon wyścigów większość kierowców musiała odłożyć do ostatniej chwili. Ustawianie samochodów na torze w Poznaniu nie miało większego sensu, bowiem konfiguracja obu obiektów jest zbyt różna. Wiadomo więc było, że zarówno przypomnienie sobie wszystkich pułapek toru w Brnie, jak i ustawienia samochodów trzeba zrobić bardzo szybko w czasie krótkich sesji treningowych. Dodatkowym utrudnieniem okazała się aura, która przyniosła deszcz ze śniegiem i bardzo niskie temperatury. Trafienie z najbardziej optymalnym ciśnieniem w oponach i dobór ogumienia był jednym z najpoważniejszych problemów do rozwiązania. Pierwsza seria sesji kwalifikacyjnych odbywała się w stosunkowo dobrych warunkach, tor był ledwie wilgotny, nie padało. Okazało się, że czasy uzyskane w pierwszych kwalifikacjach wyznaczyły kolejność na polach startowych, w czasie drugiej serii kwalifikacji lało i czasy przejazdu jednego okrążenia były o około pół minuty gorsze.

Do pierwszego wyścigu cee’d LOTOS Cup jako pierwszy ustawił swoje auto Kamil Raczkowski, drugie pole zajął Łukasz Błaszkowski na kolejnych ustawili pro_cee’dy Andrzej Gasenko, Maciej Ostoja-Chyżyński i Marcin Przybyszewski (MOP). Przed startem było jasne, że każdy z tych kierowców będzie walczył o zwycięstwo; Andrzej Gasenko liczył na komplet punktów i niewielki błąd Kamila Raczkowskiego, Maciej Ostoja-Chyżyński koniecznie chciał wyprzedzić Łukasza Błaszkowskiego, kierowcy ruszający z dalszych pól walczyli o punkty i awans w końcowej klasyfikacji. Rozpoczęło się od dużej niespodzianki, na starcie wyraźnie zaspał lider klasyfikacji i zanim ruszył do walki przed nim było już dziesięciu rywali. Na prowadzeniu mknął Łukasz Błaszkowski, kilkanaście metrów za nim podążał Andrzej Gasenko. Ta dwójka w pierwszej fazie uzyskała wyraźną przewagę nad goniącą grupką, którą prowadził Maciej Ostoja-Chyżyński. Do przodu przebijał się Kamil Raczkowski, któremu przez chwilę zajrzała w oczy strata prowadzenia w klasyfikacji końcowej. Andrzej Gasenko w połowie wyścigu dopadł i wyprzedził Łukasza Błaszkowskiego, pod koniec wyścigu również i Kamil Raczkowski skutecznym atakiem pokonał kierowcę samochodu z numerem 1. O zwycięstwie decydował ostatni wyścig sezonu. Ruszyli w kolejności, w jakiej minęli metę w pierwszym biegu. Już na pierwszym okrążeniu doszło do bliskiego kontaktu Łukasz Błaszkowskiego z Andrzejem Gasenko. W efekcie samochód tego ostatniego wykonał widowiskowy piruet, na obracające się auto wpadł pro_cee’d Marcina Przybyszewskiego i dla obu kierowców wyścig skończył się poza torem. W tym momencie Kamil Raczkowski został mistrzem Polski w wyścigach cee’d LOTOS Cup. Na prowadzeniu wyścigu jechał Łukasz Błaszkowski, który doskonale wiedział, że tytułu już nie obroni, musi jednak walczyć o trzecie miejsce w klasyfikacji końcowej. Znakomicie i skutecznie zaatakował go Maciej Ostoja-Chyżyński, który mógł liczyć na to, że i Kamil Raczkowski wyprzedzi Łukasza Błaszkowskiego – taka kolejność na mecie dawała mu tytuł II wicemistrza. Dość szybko te kalkulacje wzięły w łeb, Kamil Raczkowski wyprzedził co prawda Łukasza Błaszkowskiego, jednak Maciej Ostoja-Chyżyński ukończył wyścig za ubiegłorocznym zwycięzcą markowego pucharu cee’da.

Równie emocjonujący wyścigowy spektakl zafundowali na zakończenie tegorocznych rozgrywek kierowcy w małych Picanto. O ile cee’dy jechały po przesychającym torze, to oba wyścigi Picanto LOTOS Cup odbywały się w deszczu. Samochody koniecznie chciały wybrać sobie znany sposób pokonywania dystansu, jednak w tych arcytrudnych warunkach okazało się, że w czasie czterech sezonów startów w tych samochodach większość zawodników opanowało sztukę wyścigowej jazdy. Nie było wycieczek poza tor, chociaż na każdym zakręcie widać było utratę przyczepności i boczne poślizgi. Do pierwszego biegu ruszali według czasów uzyskanych w pierwszej sesji kwalifikacyjnej. Na polach startowych ustawili swoje Picanto kolejno Marcin Ułasewicz, Jakub Chmiel, Michał Kijanka, Zbigniew Łacisz, Ola Furgał i Maciej Struk. Kolejny na starcie Piotr Materzyński uzyskał czas o ponad dwie sekundy gorszy od najlepszego i ruszał do wyścigu z wielkimi obawami. Jak się na torze okazało obawy były uzasadnione – samochód wyraźnie nie chciał współpracować z kierowcą. Wydawało się, że będzie mógł powalczyć o drugie miejsce w klasyfikacji sezonu z Maciejem Kopańskim, który ruszał z ósmego pola, jednak w wyścigu rywal był wyraźnie szybszy. Piotrowi Materzyńskiemu pozostało więc dojechać do mety nie wdając się w ryzykowne boje, które łatwo mogły skończyć się pozostaniem poza torem. Również z wielkim niepokojem startował Jakub Litwin, dla niego był to pierwszy wyścig na mokrej nawierzchni. Okazało się, że młody kierowca dał sobie świetnie radę i bez przygód ukończył dwa wyścigi na miejscach ósmym i dziewiątym.
Po starcie do pierwszego wyścigu na trzecim miejscu jechała Ola Furgał, która na drugim okrążeniu objęła prowadzenie i przez siedem okrążeń skutecznie broniła się przed atakującym Michałem Kijanką. Ta dwójka uzyskiwała coraz wyraźniejszą przewagę na grupą pościgową. Na mecie Ola Furgał straciła 0,3 sekundy do Michała Kijanki. Niemal dwadzieścia sekund później ukończył wyścig Jakub Chmiel zaciekle atakowany przez Macieja Struka. W czasie wyścigu wciąż dochodziło do ataków i kontrataków, na torze potworzyły się pary rywalizujących kierowców. Zacięta, sportowa walka o każde miejsce trwała przez całe dziesięć okrążeń. Drugi wyścig był równie ekscytujący i bogaty w pojedynki na torze. Ponownie rewelacyjnie pojechała Ola Furgał, która tym razem na mecie straciła pół sekundy do Macieja Kopańskiego, a w pokonanym polu zostawiła całą resztę stawki. Po raz drugi na trzeci stopień podium wjechał Jakub Chmiel, Michał Kijanka ukończył drugi bieg na czwartej pozycji i został czwartym mistrzem Polski w czwartym sezonie Picanto LOTOS Cup. Drugie miejsce w klasyfikacji końcowej zajął Maciej Kopański, trzecie miejsce wywalczył Piotr Materzyński.

Emocjonujące i widowiskowe wyścigi zakończyły tegoroczne zmagania w serialu wyścigowym Kia LOTOS Cup. Kierowcy startujący zarówno w cee’d LOTOS Cup, jak i Picanto LOTOS Cup w każdym z rozegranych w zakończonym właśnie sezonie wyścigów dostarczali obserwatorom wielu sportowych emocji. Satysfakcję mogą mieć wszyscy uczestnicy markowych wyścigów; sportowa rywalizacja jest wspólnym sukcesem zawodników organizatorów, sponsorów i widzów. 

Po wyścigach powiedzieli:
Kamil Raczkowski – Zrealizowałem plan na ostatnią rundę sezonu w 100 procentach. Oba wyścigi były bardzo trudne, niska temperatura i mokra nawierzchnia sprawiały duże problemy z ustawieniami auta i z utrzymaniem właściwego toru jazdy. Praktycznie na każdym okrążeniu wpadałem w poślizg, trzeba było przez cały czas być bardzo koncentrowanym. Pierwszy wyścig zaczął się mocno nerwowo, na starcie zapomniałem o zmienionej procedurze i ruszyłem do wyścigu na jedenastym miejscu. Udało mi się ukończyć wyścig na drugim miejscu i do drugiego wyścigu ruszyłem już prawidłowo. Po wypadnięciu Andrzeja Gasenko miałem już pewność, że zostałem mistrzem Polski, jednak w wyścigach jedzie się po to, aby wygrać. Jestem bardzo szczęśliwy. 

Andrzej Gasenko – Wszystkie założenia udało mi się zrealizować tak, jak chciałem ale tylko w pierwszym wyścigu. Niestety już na pierwszym okrążeniu drugiego biegu Łukasz Błaszkowski zaatakował mnie bardzo agresywnie i w efekcie wyleciałem z toru. Zupełnie tego nie rozumiem. Przecież już po pierwszym wyścigu było wiadomo, że w końcowej klasyfikacji nikt mnie nie wyprzedzi. Ja jeszcze miałem cień szansy na walkę o tytuł z Kamilem, musiałem wygrać również i drugi wyścig i liczyć na jego błąd. Nie jest miło zamiast walczyć na torze oglądać wyścig z boku. No cóż, mam tytuł wicemistrza Polski, i z tego się cieszę... 

Łukasz Błaszkowski – Bardzo trudne wyścigi, zwłaszcza drugi. Pod koniec pierwszego komputer pokazał jakiś błąd w silniku i bałem się, że nie dojadę do mety. Motor trochę przerywał i byłem wyraźnie wolniejszy, ale nie dałem się wyprzedzić Maciejowi Ostoi-Chyżyńskiemu. Z wielkim trudem obroniłem trzecie miejsce w pucharze cee’da i w sumie jestem zadowolony ze swojej jazdy. Dzięki wielkie wszystkim, którzy mi pomagali: rodzinie, miastu, sponsorom i zespołowi mechaników Nowicki Autoserwis.

Maciej Ostoja-Chyżyński – No niestety, nie daję rady jechać na czele wyścigu. Udało mi się wyprzedzić Łukasza Błaszkowskiego, ale potem okazało się, że jestem gapa. Przegrałem trzecie miejsce w sezonie z własnej winy. Pomimo bardzo trudnych warunków samochód był przygotowany doskonale, znalazłem odpowiednią szybkość, ale jeszcze brakuje mi opanowania i umiejętności utrzymania prowadzenia.

Michał Kijanka – Tak, jak zapowiadałem jechałem po zwycięstwo, w pierwszym biegu wygrałem, w drugim nie chciałem podejmować nadmiernego ryzyka, a koledzy jechali bardzo, bardzo szybko. Mam satysfakcję ze zwycięstwa w całym pucharze i cieszę się, że na trudnym torze jechałem naprawdę dobrze. 

Ola Furgał – Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa. Jak zwykle tata perfekcyjnie przygotował mi auto, jechało mi się rewelacyjnie. Dotychczas nie czułam się zbyt pewnie na mokrych nawierzchniach, ale wczoraj w drugiej kwalifikacji jechało mi się super. Trafiliśmy z oponami i z ciśnieniem i przez całą noc modliłam się o deszcz, bo wiedziałam, że może być dobrze. Było bardzo mokro i jest cudownie, dwa razy pudło...

Marek Wiśniewski – Dotychczas na mokrym nie czułem się najlepiej a w dzisiejszych wyścigach dojechałem na 12. i na 10. miejscach. Ruszałem z osiemnastego pola bo w pierwszej kwalifikacji źle dobraliśmy opony, spodziewaliśmy się, że będzie bardzo mokro, a tor był prawie suchy. W drugiej kwalifikacji lało i już było bardzo dobrze, uzyskałem siódmy czas, ale o polach startowych decydowały czasy z pierwszej, znacznie szybszej kwalifikacji. W wyścigach jechało mi się super, auto ustawione doskonale, ja jechałem bez poważniejszych błędów i mam ogromną satysfakcję. Nie spodziewałem się, że będę szybszy od Piotra Materzyńskiego czy Zbyszka Łacisza....