Mamy Mistrza!
dodano: 05.09.2010

Niedziela, 5 września, tor w Przeźmierowie. Za kilka chwil rozegrana zostanie tutaj V Runda KIA LOTOS CUP 2010. Zawody niby niczym nie różnią się od innych, nie są też ostatnie w sezonie, ale towarzyszy im jednak trochę inna atmosfera. Nic dziwnego - to dwa wyścigi, które najprawdopodobniej zdecydują o tegorocznym tytule Mistrza Polski.
 
Lider klasyfikacji, Kamil Raczkowski jest zupełnie spokojny. - Emocje? Są takie, jak zwykle. Bardzo chciałbym wygrać oba dzisiejsze wyścigi, ale nie denerwuję się i specjalnie nie spinam. Co nie znaczy, że zamierzam jechać ulgowo. Będzie jak zwykle, czyli na ponad sto procent - dodaje z uśmiechem.
Monika Luberadzka, która po "bliskim spotkaniu" na Slovakiaringu musiała odbudować tylne zawieszenie swojego auta jest przed startem bardzo skupiona: - Nikt nie odpuści, wszyscy mają o co się ścigać. Chłodno kalkuluję i liczę punkty. Muszę ukończyć oba wyścigi i uważać na rywali - walczę o piąte miejsce w generalce!
Ola Furgał stała już kiedyś na podium w Poznaniu: - Po cichu liczę, że powtórzę to osiągnięcie. Ale - nie będę szarżować od początku. Wychodzę z założenia, że wyścigu nie wygrywa się na pierwszym okrążeniu. Będę atakować, kiedy nadarzy się ku temu najlepsza okazja. Nie boję się "Baby Jagi" - sądzę, że najwięcej będzie się działo na pierwszym lewym wirażu, gdzie robi się ciasno i trzeba być szczególnie skoncentrowanym. 
- Czeka nas wyjątkowo emocjonująca runda - mówi Wojciech Szyszko, dyrektor zarządzający Kia Motors Polska. - Wiele może się wyjaśnić już dziś, ale w sporcie samochodowym zawsze trzeba być przygotowanym na niespodzianki. Teoretyczne wyliczenia nie zawsze się sprawdzają. Nawet na doskonale znanym obiekcie może się zdarzyć coś nieprzewidywalnego...

Godzina 12:25. Pucharowe cee'dy czekają na sygnał. Start! Już po pierwszym zakręcie widać było, że nie jest to wyścig przyjaźni - każdy z kierowców walczył o jak najlepszą pozycję. Dzisiejszy jubilat Michał Kijanka (26 urodziny - gratulacje) "złapał" nawet pobocze, ale błyskawicznie wrócił na tor. Stawka nieco się rozciągnęła, ale na każdym zakręcie robiło się gęsto i ciasno, ale nikt nie szarżował, nie próbował atakować za wszelką cenę. Z zawodników czołówki jedynie Ola Furgał, której samochód wyraźnie zwalniał, utraciła swoją pozycję. Można było odnieść wrażenie, że wszyscy "pilnują" swoich pozycji i decydujące ataki będą miały miejsce podczas drugiego wyścigu, kiedy to pierwsza szóstka ustawiona jest na starcie w odwrotnej kolejności. Oto jak ona wyglądała: 
1. Marcin Bartoszuk
2. Tomasz Senkowski
3. Michał Kijanka
4. Jakub Chmiel
5. Maciej Ostoja-Chyżyński
6. Kamil Raczkowski
Nie wytrzymał stojący w pierwszej linii Marcin Bartoszuk Nr 44 - popełnił falstart i został ukarany przejazdem przez depo, ale nie zareagował na flagę i pomknął dalej na trasę, w efekcie - został wykluczony z drugiego wyścigu. 
Już od pierwszego okrążenia zaczęła się walka o "odrabianie strat", ale Kamil Raczkowski nie wrócił na pozycję, którą zajmuje od początku tegorocznego KLC. 
O zwycięstwo pokusił się Jakub Chmiel, który szybko odjechał rywalom i niezagrożony dojechał do mety. O drugie miejsce zaciekle walczyli Michał Kijanka i Maciej Ostoja-Chyżyński i to właśnie on dojechał jako drugi. Lider klasyfikacji dotarł jako czwarty i tym samym zapewnił sobie tytuł Mistrza Polski. Do dramatycznej sytuacji doszło na 8 okrążeniu. Aleksandra Furgał i Tomasz Senkowski nie zdołali uniknąć starcia i z ostatniego zakrętu wyjechali na ostatnich pozycjach. Stracili po tym wydarzeniu szanse na dobre miejsca.
 
A zatem Poznań rozstrzygnął o tytule Mistrza Polski - Kamil Raczkowski po 60 startach i 24 zwycięstwach (choć w drugim wyścigu nie zdobył miejsca na podium) kończy przygodę z Kia Lotos Cup. 
Walka o drugie i trzecie miejsce rozegra się jednak w Brnie, a kandydatów do podium ciągle jest jest więcej niż miejsc. 

Wyścig był niezwykle emocjonujący, a brak Kamila na podium - jest zaskoczeniem. Oto, co powiedzieli zwycięzcy rundy.
Michał Kijanka: - Pierwszy wyścig trochę przespałem, walczyłem o miejsce z Marcinem Bartoszukiem i Olą Furgał. Potem było trochę za mało czasu na odrobienie strat do czołówki. Drugi wyścig był bardziej przejrzysty, ale choć tor jest mi dobrze znany, nie jestem z siebie w pełni zadowolony.
Maciej Ostoja-Chyżyński: - To był i mój 60. start w KLC, zaplanowałem nawet, że go wygram, ale znów się nie udało. Zabrakło mi okrążeń, by dogonić Kubę... Tor znamy doskonale i wiemy, że łatwiej się tu bronić niż atakować. Jednak cieszę się z dwóch drugich miejsc i zdobytych punktów. Wyścigi były emocjonujące i są zapowiedzią świetnej walki w Brnie. Na pewno damy tam z siebie więcej niż wszystko!
Jakub Chmiel: - Choć ciągle jeszcze nie jestem w pełni zgrany z samochodem, jeżdżę coraz szybciej. No i wreszcie udało mi się wygrać. Koledzy walczyli między sobą, a ja wykorzystałem odpowiedni moment i po prostu odjechałem w swoim tempie. Trudno dziś było mnie dogonić.
Kamil Raczkowski, stary i nowy Mistrz Polski KLC: - Muszę się przyznać, że po pierwszym wyścigu straciłem trochę koncentrację. No i drugi nie wyszedł. Był nawet moment, kiedy znalazłem się na siódmej pozycji. Potem walczyłem z Marcinem Bartoszukiem, "złapałem" pobocze i straciłem zbieżność kół. W takiej sytuacji nie mogłem jechać swoim normalnym tempem i dogonienie rywali było niemożliwe. Najważniejsze jednak, że zdobyłem Mistrzostwo Polski i żegnam się z Pucharem jako zwycięzca 24 wyścigów. Dziękuję bardzo kolegom z toru oraz organizatorom. 

Mamy zatem nowego mistrza! Gratulujemy Kamilowi Raczkowskiemu, który wysłuchał gromkiego "100 lat" od wszystkich zebranych i... czekamy na wyścigi w Brnie, gdzie walka o medale zostanie dokończona. Oj, będzie się działo... 
Do zobaczenia w Czechach 24-26 września.